Sosnowiec. Były policjant zamordował żonę. „Przeszkadzała mu w nowym związku”

Marek G., były policjant ma spędzić w więzieniu 25 lat za zabicie swojej żony Anny. Wyrok jest ostateczny, Sąd Najwyższy oddalił kasacje, złożone w tej sprawie przez obrońców mężczyzny.

Proces przed katowickimi sądami był długi i skomplikowany. Miał charakter poszlakowy. Ciała kobiety bowiem nigdy nie odnaleziono.

,, Nie było bezpośrednich dowodów faktu głównego, czyli zabójstwa, ale nie ma także zwłok ofiary. Była to istotna trudność związana z rozpoznaniem tej sprawy, ale te trudności zostały skutecznie przezwyciężone przez sąd. W postępowaniu odwoławczym dokonano także prawidłowej kontroli wszystkich podnoszonych w sprawie zarzutów”

– stwierdził w uzasadnieniu orzeczenia oddalającego kasacje sędzia Sądu Najwyższego Antoni Bojańczyk.

Jak dodał, „wszystkie fakty uboczne zostały bardzo dokładnie ustalone w tym postępowaniu i nie pozwalają one w inny sposób wytłumaczyć tego, że Anna G. nagle zniknęła w lipcu 2012 r. i nigdy po tej dacie o niej nie słyszano”.

Zamordował żonę i skutecznie ukrył zwłoki. Sąd I instancji skazał go na 15 lat więzienia.

Wyrok I instancji zapadł przed Sądem Okręgowym w Katowicach we wrześniu 2018 r. Marek G. został skazany na 15 lat więzienia. W sierpniu 2019 roku sąd apelacyjny zaostrzył karę do 25 lat pozbawienia wolności.

Jak ustalono, do zbrodni doszło 7 lipca 2012 roku w Czeladzi. Po tym, jak 9 lipca 2012 r. Marek G. zgłosił zaginięcie żony, kobiety szukali policjanci z Czeladzi i Będzina. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie 3 grudnia 2012 r. We wrześniu 2015 r. zatrzymano męża poszukiwanej. Jego proces ruszył w październiku 2016 r.

Według oskarżenia i sądu Marek G. zabił żonę, a później włożył ją do walizki, gdzieś wywiózł i zakopał, prawdopodobnie używając w przestępstwie kupionej wcześniej zaprawy murarskiej, rękawic i sznura. Po zabiciu żony oskarżony wysłał paczkę z włączonym jej telefonem, by przez logowania zasugerować, że kobieta wyjechała za granicę. Na telefonie nie było żadnych śladów linii papilarnych, ale na wewnętrznej stronie koperty był odcisk palca G.

Według prokuratorów, żona miała stać oskarżonemu na drodze do zbudowania nowego związku. G. miał zdawać sobie sprawę, że w przypadku rozwodu sąd orzekłby jego winę. Nie chciał dopuścić do ograniczenia kontaktów ze swoim dzieckiem.

Jeszcze przez zniknięciem żony, G. zapoznał się dokładnie z procedurami dotyczącymi zaginionych. Później próbował przekonać policję, że żona po kłótni wyszła z domu porzucając rodzinę. Nie zakładał, że w sprawie zostanie wszczęte śledztwo.

Nikt z sąsiadów nie słyszał awantury. „Ofiara zawsze zachowywała się przewidywalnie”

Katowicki sąd uznał, że nie do przyjęcia jest wytłumaczenie, że Anna wyszła z domu opuszczając ukochane dziecko oraz zostawiając telefon. SN zwrócił także uwagę na to, że żaden z sąsiadów nie słyszał rzekomej awantury, która miała rozegrać się w domu G. Świadkowie nie widzieli także kobiety opuszczającej mieszkanie.

Jeden ze świadków miał widzieć skazanego na początku lipca na granicy Sosnowca i Jaworzna „w okolicy terenów pokopalnianych, dosyć pustych – hałdy, zbiorniki wodne”. Katowicki sąd zacytował także wiadomość napisaną przez G. do znajomej w sierpniu 2012 r. niedługo po zniknięciu żony.

,, W życiu warto ryzykować. Ryzykujesz często, ruszając w drogę na szczyt, ale kiedy już osiągniesz swój cel, strach i ryzyko, które podejmowałeś wydaje się zupełnie nieistotne, a widoki, uczucie satysfakcji i spełnienia rekompensuję wszystkie trudy. Więc nie będę się bał, chcę ryzykować, nawet jeśli skończy się to dla mnie boleśnie, to i tak warto. (…) Jeżeli chodzi o totalne rewolucje życiowe, czy zastanawiałaś się kiedyś, jak daleko jesteś w stanie się posunąć, ile jesteś gotowa zmienić w swoim życiu dla szczęśliwego związku, dla uczucia”

– pisał skazany

źródło : o2.pl

5 1 głos
Ocena Artykułu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze